Powered By Blogger

niedziela, 24 stycznia 2010

Czas, czas, czas...

Czas, czas, czas... mroźne poranki, długie wieczory i na wpół przespane noce. Wydaje mi się, że te półtora tygodnia trwało cały rok, że następny tydzień będzie trwał całą wieczność. Nie ma dnia żebym o Tobie nie myślała, nie ma godziny żebym nie chciała Cię przytulić, nie ma takiej minuty żebym nie chciała potrzymać Cię za rękę...
Siedzę bez celu i bez sensu uświadamiając sobie, że weekend właśnie dobiegł końca, że nie mam siły by zacząć nowy tydzień, że cały świat stracił sens. Czytałam kiedyś ładny wiersz o tym jak mróz ścina kwiaty, dzisiaj mróz ściął chyba wszystko co żywe, już nie mogę oddychać mroźnym powietrzem. Chcę kwiatów, słońca, chcę by ktoś zrozumiał co czuję. Chcę poczuć znowu Twój oddech na poduszce. Gdzie jesteś w swojej krainie śniegu? Zastanawiam się o czym mylisz leżąc w szpitalu, jak znosisz samotność? Może moje obawy są bezpodstawne, być może nie będziesz chciał pojawić się tutaj już nigdy więcej, może nie będziesz chciał żebym już pojawiła się w Twoim życiu. Niech tylko ktoś powie, że jest Ci lepiej, niech tylko będę spokojna wiedząc, że wracasz do świata, będę wdzięczna.
Czas, czas, czas... nie mam sił chyba dłużej znosić jego upływu. Czas, czas, czas... Trzeba czasu, czasu, czasu... Jak długo? Jeśli jest Bóg, to czy on zna odpowiedź na to pytanie?

Brak komentarzy: