Powered By Blogger

poniedziałek, 18 stycznia 2010

"Sometimes you can't make it on your own"

Chciałabym to wiedzieć - nie wiem. Znaleźć słowa, które mogłyby to wyrazić - nie znajduję. Chciałabym nie myśleć - myślę. Najgorsze są ludzkie odczucia. Świadomość tego, że nie mogę nic zrobić. Może potrzebna jest jakaś nadprzyrodzona moc? Tylko skąd ją wziąć? Gdybym mogła wybrać się po nią na koniec świata, jeśliby właśnie tam była, jestem pewna, że nie zawahałabym się ani chwili. Gdyby było jak w dawno opowiadanej bajce, w której Jaś wybierał się na kraj świata po wodę życia, myślę, że podążyłabym za nim nawet w niepodbitych butach. W takich momentach czytania bajek pomijam na pewno Bettelheima.
Wieczór spędzam z U2, marny pomysł, wiem:( Co jeszcze robię. Czytam "Małego Księcia" i wyobrażam sobie jak na planecie wyrastają baobaby, wyrastają tak szybko, są wielkie w końcu jest ich tak dużo, że moja planeta nie może ich pomieścić - jest dla nich za mała. Ponieważ trudno było mi skoncentrować się na dłuższej lekturze, odłożyłam na półkę Lema. Trudno podróże kosmiczne muszą poczekać. Ale zaraz! Ja czytam sience fiction! Nie dziś czytać nie będę, bo mam w pamięci majora Toma. Widziałam wtedy tę kapsułę kosmonauty i widziałam odlatującego w niej człowieka. Potem człowiek ten tracił grawitację, widziałam jak zabija go ciśnienie, zbyt wolno odliczał... Tak czas płynął tej nocy zdecydowanie za wolno.
Co jeszcze robię. Gram w Mahjonga. Jedyna gra w jaką grywam, w jaką chyba kiedykolwiek grałam. Mogę popatrzeć chwilę na klocki, mogę skupić swoją uwagę na znalezieniu tych samych modeli. Ale tylko na chwilę. Potem gram już w jakimś ogłupieniu. Restart, restart, restart...
Czasem nie możesz nic zrobić samemu...

Brak komentarzy: