Powered By Blogger

środa, 30 grudnia 2009

Gdańskie schody i sylwestrowa Burkina Faso

No i Nowy Rok przywitamy w Tarnowie:P Szybciej bym się spodziewała wygrać bilet na Burkina Faso albo Wyspy Wielkanocne raczej:) No ale czasem potrzeba życiu trochę ironii dodać. Rano przygotowania sałatkowe, więc muszę odespać nieprzespaną noc ale pewnie i tak znając siebie wszystko na ostatnią chwilę zostawię. Pozostaje mi jeszcze zastanowić się co założę do upatrzonej bluzki:/ i z tym może być problem, bo skończy się na tym, że nie będę mieć co na siebie włożyć:) Dobra zanim zacznę już ostateczne przetrzepywanie szafy, zdjęć ciąg dalszy.
Tym razem reprezentacyjne schody, a właściwie powinnam napisać, to co z nich pozostało.



To co pozostało, bo brak stolarki. Źródła podają, że były to przepiękne gdańskie schody, które dziś można oglądać w jednej z sal UJ przy ul. Św. Anny. Zostały rozebrane i wywiezione do Krakowa w czasach II wojny światowej.


Na widocznym sklepieniu kiedyś musiały być także namalowane freski.


Taki fragment zachował się na suficie. Będąc w środku miałam wrażenie jakby całe pomieszczenie zostało zamalowane niebieskoszarą farbą. Może to moja iluzja, gdyż nie znam się w zupełności na tynkach. Nie wiem czy pozostały fragment jest oryginalną resztką całości, nigdzie w dostępnych mi do tej pory źródłach nie natrafiłam na jego trop. Mało albo szczątkowe są bardzo informacje mówiące o wystroju pałacowych wnętrz. Najczęściej opisuje się właśnie gdańskie schody i pałacowe kominki z herbem Potockich, parę wzmianek o oranżerii, szklanych wannach i to chyba wszystko na co udało mi się trafić. Zagadkowy fresk pozostaje więc na razie w sferze moich domysłów i wyobrażeń.
I jeszcze jeden, nieliczny, zachowany detal wystroju.



Element zaiste zagadkowy.
No i spojrzenie na całość górnych okien.



Oj piękne są te wnętrza, nawet kiedy przyszło nam je oglądać już bardzo zniszczonymi. Jak byłam mała to opowiadałam sobie zawsze historię, że jak już urosnę (urosłam do 150cm:) i oczywiście będę bardzo bardzo bogata to kupię sobie na własność pałac, gdzie zamieszkam wraz z cała rodziną. Zamęczałam wszystkich  tymi opowieściami do tego stopnia, że kazałam im wybierać dla siebie pokoje w których będą chcieli zamieszkać. Przyznam szczerze, że zabawa ta bardzo podobała się wszystkim, bo każdy mógł puścić wodze fantazji i poczuć się przez chwilę mieszkańcem pałacu. Jak widać (na wyżej zamieszczonych zdjęciach także:) nie zostałam właścicielem tej rezydencji jak dotąd. No nie wszystkie marzenia z dzieciństwa da się zrealizować.
I na koniec opowieści małe świąteczne wspomnienie, czyli mój mały ukochany Mikołaj - Fifi. Przyznam się, że tak ładnego Mikołaja, w czapce przekraczającej wysokość jego samego, nie udało mi się spotkać do tej pory:)



No a widoczna obok buźka to moja siostra Magdalena:)
Szampańskiego Sylwestra:)

Brak komentarzy: