Powered By Blogger

niedziela, 20 grudnia 2009

MNKM

Podsumowanie weekendu: Tak mam jest daleko do tych pierwszych dni, idź już i nie zwlekaj, przecież to nie my (...)
Wróciłam do domu. Szukam czegoś w lodówce, hehe w mojej lodówce, która od jakiegoś czasu jest zawsze pusta, kiedy z pokoju wychodzi współlokator i pyta czym mam fajkę. Tak papieros to jest coś o czym zapewne marzę teraz:( Walczę żeby nie zwymiotować, godzinę jechałam tutaj z drugiego końca miasta, przemarzłam na kość, w dodatku stojąc na przystanku, podszedł do mnie jakiś mężczyzna i bez pardonu złożył mi jednoznaczną propozycję. Przyciągam wariatów:/ Pytanie więc czy sklep koło bloku jest otwarty czy nie jakoś mało mnie obchodzi. Jest cicho i zaczyna mnie to przerażać, nie wychodzę z pokoju już do wieczora. Włączam film i Grechutę o 20 włącza mi się melancholia i jakiś trudny do stłumienia płacz, więc zaczynam wyżalać się znajomemu. Oj biedny on jest ze mną. Tyle musi wysłuchiwać, czasem mam wrażenie, że go zanudzam, że słucha mnie tylko przez grzeczność.
Oj stopery by się przydały:)Grechuta jest bardzo optymistyczny: Będziesz zbierać kwiaty, będziesz się uśmiechać, będziesz liczyć gwiazdy (...) Tak będę ale wcześniej na pewno stąd wyjadę. Od jakiegoś czasu kiedy wstaję rano zaczynam zadawać sobie jedno pytanie: A dlaczego nie wyjechać? Nie mam niczego co warte było by zaprzeczenia temu pomysłowi. Na razie zaprzeczam sama sobie, że to niemożliwe. Możliwe ach! owszem możliwe. Afryka, bo tam mogę komuś pomóc. Ostatnio słuchałam do późna radia, bo była audycja o misjach w Brazylii. Opieka nad dziećmi, które całe swoje krótkie życie spędzają na ulicy. Coś o czym się nie mówi, czyli o szwadronach wojska, które przejeżdża co jakiś czas przez dzielnicę, zabijając z serii karabinów wszystkie te dzieciaki, które nie zdążą uciec. Myślę, że taka podróż może pomóc mi znaleźć to czego szukam a znaleźć nie mogę. Jesteśmy chyba zbyt wielkimi materialistami. Są inne wartości na świecie, których nie zna Europejczyk, biegający teraz za świątecznymi prezentami. Wolała bym bez prezentów ale żebyśmy umieli sobie wybaczać, żeby nie dzieliły nas takie straszne przepaście, żebyśmy umieli się kochać wzajemnie, żeby ktoś nas tego nauczył. Najprostsze rzeczy najtrudniej zawsze przychodzą.
Ktoś (kto zapewne to czyta) powiedział mi ostatnio, że brakuje mu w życiu góry na którą mógł by się zacząć wspinać. Ja myślę, że każdy z nas ma swoje Karakorum, tylko może niektórzy z nas rozbili teraz obóz aklimatyzacyjny, bo nie mogą oddychać już tam gdzie powietrze jest bardziej rozrzedzone. Niektórym może zabrakło tlenu. Szukają czegoś co rozświetli im drogę. Light my way

Brak komentarzy: